sobota, 5 marca 2016

Czas leci, jak szalony...

...kiedy ma się dziecko.
A raczej, tak się nam wydaje, bo nagle mamy konkretny punkt odniesienia - rosnące w naszych oczach dziecko, które niemal z dnia na dzień powiększa swoje rozmiary tak, że aż nie mieści się w ubranka, w które mieściło się jeszcze wczoraj.
Stach rośnie, jak na drożdżach; będzie ważony we wtorek (ten za trzy dni), ale mamy swoje podejrzenia - przekroczył 6kg. Mama ma już niezłe problemy w trzymaniu go na rękach ;p



Jesteśmy już rodzicami od półtora miesiąca... i chyba oboje póki co cieszymy się z nowej życiowej roli ;) Tym, którzy wciąż się wahają, czy zrobić ten krok, możemy powiedzieć - WARTO. Owszem, jest to etat 24h na dobę, ale z pewnością wynagradzający z nawiązką.
Ciekawi Was pewnie, czy tęsknię za pracą zawodową..? Yyyy.. NIE! :D



Wciąż jeszcze (nie tak znowu)mały Staś przysłania nam cały horyzont, więc niewiele więcej się dzieje, co by warte było opisania.
Ze spraw siatkarskich - udało mi się zrealizować mój plan powrotu do gry po ciąży, z czego jestem - nie ukrywam - BARDZO zadowolona i ...trochę dumna ;)
Kiedy podano nam oczekiwaną datę urodzenia Stacha (23 stycznia), spojrzałam w nasz kalendarz rozgrywek i pomyślałam, że bardzo chciałabym móc zagrać w meczu 28 lutego... i się udało ;) Wcześniej udało mi się zaliczyć trzy treningi, z których na pierwszym jeszcze ledwo się przemieszczałam, na drugim było już znacznie lepiej, a na trzecim już byłam w stanie robić większość rzeczy i nawet nieźle się sportowo zmęczyć ;)
Paweł bez zmian - kursuje do Coventry na swoje mecze i treningi; pewnie te podróże już go trochę męczą, ale za to drużyna pod względem organizacyjnym spisuje się bardzo dobrze (gorzej z pozycją w ligowej tabeli...).


Trochę urozmaicenia do naszego nowego codziennego życia wniosły odwiedziny babci Grażynki... która wydawała się nie zauważać mnie i Pawła, tak była zaabsorbowana Paniczem Stanisławem (tak się do niego zwracają w listach - tak, Stach dostaje już listy!). Widzicie - Mama pojechała na lotnisko, wsiadła w samolot i przyleciała; da się..? Da się!
I bardzo nam tu pomogła; to był bardzo przyjemny tydzień i bardzo żałujemy, że się już skończył. Zdążyliśmy uwikłać Mamę w kolejne dzianinkowe robótki; niebawem pochwalimy się kolejnym sweterkiem Stasiutka ;) Stach, to bardzo stylowy mężczyzna; byle czego nie nosi.



 [Na zdjęciu powyżej Staś był jeszcze uroczym maluszkiem...]
Bardzo chcieli byśmy, żeby przyszła już wiosna, co by można było bez obaw o zmoknięcie, czy przeziębienie, wychodzić na miłe spacerki, i w ogóle - zobaczyć trochę słońca... ale na to pewnie trzeba będzie jeszcze poczekać. Póki co rozpoczęliśmy wyboistą drogę do wyrobienia Paniczowi paszportu; chcielibyśmy pokazać mu ojczysty ląd tego lata, trzymajcie kciuki, bo polska biurokracja, nawet za mała wodą, bywa powalająca...



 ...a jeśli ciekawi Was, jak bardzo mecząca jest opieka nad Stachem... ;)
Jest naszym Aniołeczkiem, naprawdę kochane dzieciątko. Prawie w ogóle nam nie dokucza.


J.La

Brak komentarzy: