sobota, 7 marca 2015

Po długiej przerwie - vol.2


Zacznę od wprowadzenia graficznego - oto ashbijskie bliskie spotkania z naturą ;)
Wiecie co to?



Niezwykle ważnym dla nas (wręcz doniosłym!) wydarzeniem, którego nie opisałam w części pierwszej - były odwiedziny ;)
Nie byle jakie, bo takie prawdziwe, pierwsze dla nas, POLSKIE odwiedziny!
Wreszcie ktoś zdobył się na odwagę, wsiadł w samolot i po 2 godzinach wylądował w Wielkiej Brytanii. A bohaterami tymi byli: Madzia i Marcin G.
Było nam strasznie miło po długim czasie zobaczyć życzliwe, od dawna nie widziane twarze... i znów zagrać w parę gier ;)
W dalszym ciągu namawiamy - pójdźcie ich śladem i odwiedźcie nas. Najbliższe tygodnie będą dla nas dość intensywne, a potem Wielkanoc - ale już od świąt - bardzo chętnie Was ugościmy, szczególnie, że i miejsca będzie więcej, i już nawet małego grilla będzie gdzie zrobić.. ;)
Ale, ale - wracając do naszych dzielnych bohaterów - Magda i Marcin - wybrali dość karkołomną i ekspresową opcję - przylecieli w piątek po południu, a wylecieli w niedzielę wieczorem... Myślę, że byli dość zmęczeni intensywnym weekendem, tym bardziej doceniamy, że to dla nas zrobili.
Cóż, świata w ten weekend nie podbiliśmy.. ;) ale przynajmniej udało nam się nadrobić kulturalno-oświatowe zaległości w naszej miejscowości i wreszcie odwiedziliśmy ruiny zamku w Ashby ;)



 

































Okazało się to być znacznie ciekawszym doświadczeniem, niż się wcześniej spodziewałam (w końcu to tylko ruinki na polu trawy), ale dzięki ciekawemu (acz banalnemu) rozwiązaniu, w postaci wyposażenia zwiedzających w audio-przewodniki - zwiedzanie okazało się zabawne i interesujące.
Przewodnikami było dwóch panów, którzy w zasadzie przez cały czas lekko sprzeczali się ze sobą (dialogi zabarwione typowym angielskim humorem), zapoznając turystę z historią zwiedzanego obiektu. Do tego wskazywali nam drogę - mówili skąd dokąd mamy się udać, co też zapewniło jakiś porządek i logiczność całej ekspedycji ;)
Na szczęście tego dnia padało tylko rano, więc - poza butami - wyszliśmy z tego sucho ;)
Pokazaliśmy naszym szanownym Gościom również nasze skromne miasteczko (mamy nadzieję, że im się podobało), napiliśmy się costa-kawy, zjedliśmy co-nieco w domu... i w zasadzie musieliśmy ich pożegnać.. ;(
Jeżdżąc po okolicy, wstąpiliśmy też na pobliski tor wyścigowy (Donington), ale niestety nic ciekawego się tam tego dnia nie odbywało. Jeszcze kiedyś tam wrócimy i zdamy Wam relację ;)
Madziu i Marcinie - jeszcze raz bardzo Wam dziękujemy za umilenie nam ostatniego weekendu!
Dziękujemy też za winka - tak, były bardzo smaczne ;)


[Pozwoliłam sobie wykorzystać powyżej kilka zdjęć autorstwa Madzi - szczególne dzięki za śliczne panoramki!]



I dziękujemy też Mamie G., która może jeszcze nie przyleciała, ale za to rozpieszcza nas paczkami i listami! Kiedy ostatnio dostaliście taki prawdziwy, pisany odręcznie list...? Bo ja na przykład w zeszłym tygodniu :D A do tego od czasu do czasu gimnastykuję umysł krzyżówkami, ha!


A tutaj bardziej wnikliwe spojrzenie na ashbijską naturę:

P.S. W pracy zalęgły nam się ostatnio szczury!
J.La

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

niepotrzebnie dałaś podpowiedź z tą zagadką! byłem przekonany, że to ashbijski ukwiał!