sobota, 25 kwietnia 2015

Sezon się kończy, sezon się zaczyna


Niniejszym ogłaszam wszem i wobec: nasz pierwszy sezon siatkarski w Wielkiej Brytanii dobiegł końca! Teraz przenosimy się już oficjalnie z zaduszonych sal na świeże powietrze i piasek ;)
Wynik sportowy zarówno Pawła drużyny, jak i mojej, nie jest szczególnie zadowalający (nie udało nam się nigdzie awansować), ale z drugiej strony - nigdzie też nie spadliśmy i jest jakiś punkt wyjścia do pracy na przyszły sezon. Ja swojego nie mogę się doczekać... Paweł niekoniecznie ;)
W każdym razie, teraz, kiedy wiosna już w pełni - myślimy głównie o plenerowych atrakcjach.
I tak - mamy za sobą nasze pierwsze brytyjskie barbekiu! ;D Tak, tak - w naszym pięknym ogrodzie. Metraż, okazuje się, nie jest wcale najważniejszy.
Aha - no i nie obyło się bez kupna drugiej kosiarki...





Pierwszymi gośćmi byli Flo i Mike, którzy nie dość, że grzecznie wszystko zjedli i chwalili, że dobre (pierwszy raz w życiu nie zostało nam nic do jedzenia po grillowaniu; był kurczak po zwyczajnemu oraz kurczak marynowany wcześniej w musztardzie Dijon), to jeszcze przynieśli i zrobili deser... który okazał się jednym z najpyszniejszych deserów, które dotąd w życiu jadłam! Nie wiem, dlaczego smakował mi aż tak bardzo - nie jestem nawet fanką bitej śmietany... ale było to coś niesamowitego! Jak przyjedziecie, to Wam zrobimy ;)





Grill odbył się nietypowo, bo w środę. Za to dziś (czyli w sobotę) - wydarzyło się coś bardzo wyjątkowego - mój Mąż zabrał mnie na całodniową randkę-niespodziankę (i nawet pozwolił mi prowadzic w obie strony, bo już umiem zmieniać biegi lewą ręką). Pojechaliśmy do parku rozrywki! ;)))
Jesteśmy teraz padnięci, bo to był w zasadzie cały dzień na świeżym powietrzu, ale radochy mieliśmy co nie miara! ;)
Niestety nie odważyłam się na żadne hardcorowe atrakcje (rollercoastery mieli tam niesamowite), ale i tak będę miała co wspominać. Taki ze mnie mały tchórzyk, najbardziej ekstremalnym, na co było mnie dziś stać, to.. karuzela.



 












A sceneria tego parku, to w ogóle osobna opowieść. Dla mnie wciąż, to wszystko, co tu mamy na wyciągnięcie ręki, krajobrazy i zabytki - pozostaje ogromną wartością dodaną do całego pakietu, jakim jest zamieszkanie w tym kraju.
























A na koniec coś dla ludzi o mocnych nerwach... jeśli obawiacie się, że możecie tego widoku nie przetrzymać - nie przewijajcie dalej.
Zaczynamy poznawać powoli naszych nowych sąsiadów.. i niektórych rzeczy wolelibyśmy o nich nie wiedzieć/nie widzieć :(




Pewne rzeczy się po prostu nie zmieniają. Niezależnie od tego, gdzie się żyje.

P.S. Mike zrobił nam wspólne zdjęcie podczas pogrillowych aktywności domowych. Publikujemy, bo uważamy, że to jedno z naszych bardziej udanych.


P.S.2 - Mamo - BARDZO ślicznie dziękujemy! Teraz nasz salon prezentuje się niezwykle wytwornie ;)))



J.La

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Gigi: Wooow to jak przyjadę to rozumiem, że pojedziemy do tego wesołego miasteczka???? :D :D :D

Unknown pisze...

No pewnie! Asia nie może się doczekać ponownej wizyty w tym przybytku :)

Anonimowy pisze...

Gigi: Jupi!!!! Zaraz zabiorę się za poszukiwanie terminu. A to wesołe miasteczko do kiedy jest? :P

Unknown pisze...

Miasteczko jest do listopada. Niestety jest tam bardzo tłoczno w terminach odpowiednich dla dzieciaków (ferie, wakacje, ładna pogoda w weekend), ale można się przemęczyć w kolejce, raz się żyje! :)

Unknown pisze...

Joasiu, JoPawle, długo nic nie pisaliście. Wszyscy czekają w napięciu na kolejne odcinki! :) Generalnie Wasz blog jest super prowadzony i razem z Anią co jakiś czas tu zaglądamy i trzymamy za Was kciuki, szczególnie w walce z imperialistyczną trawą. Nie dajcie się! ;)
Pozdrawiamy!

Unknown pisze...

No bo się działo. Hej Aniu i Tomku! Normalnie nawet niedawno mieliśmy "sorewicz dzień", czyli ja mogłem broić i o ile wszystko okrasiłem dobrze nam znanym sorewiczem, to było mi wybaczane natychmiast. Szkoda, że to tylko jeden dzień.

Kiedy przyjeżdżacie? Boiska plażowe czekają!

Unknown pisze...

Ha! No wreszcie! Jest komentarz - jest wpis.
Ależ to miło słyszeć/czytać, że ktoś te moje wypociny czyta (poza naszymi Mamami..) :D
To teraz szczególne pozdrowienia dla Ani i ATomka oraz reszty kolegów z EDC - Pawcio w górach założył specjalnie dla Was firmową koszulkę! ;)))
No, to muszę się szybciej zebrać z kolejnym wpisem, skoro jest publika.
Bycie sławnym kreatorem trendów, za którym podąża wielu, to hewi burden... ale zrobię, co w mojej mocy!